wtorek, 30 grudnia 2014

12trzy4567przedsylwestrze

(...) Kino. Nie mógł chodzić do kina. Nie dlatego, że nie lubił. Filmy uwielbiał. I to do tego stopnia, że potrafił ślęczeć przed monitorem całymi dniami. Pochłaniał wszystkie rodzaje, wszystkie kategorie. No, akurat za komediami romantycznymi nie przepadał. Oglądał je tylko wraz z drugą osobą. Sam nigdy by się nie odważył puścić filmu o takiej tematyce. A chodzić do kina nie mógł z prostej przyczyny. Często lubił komentować sceny i wydarzenia na ekranie. Ekscytował się nimi. Prawie nimi żył. Jak coś oglądał, odcinał się od rzeczywistego świata. Często komentował sceny sam do siebie. Wypowiadając słowa na głos, jakby z kimś rozmawiał.
-Co za absurd, widziałeś? -zupełnie jakby chciał się przekonać czy ktoś z nim tam jest, bądź jakby chciał sprawdzić, czy sam jeszcze istnieje.
Teraz właśnie męczył ostatnią płytę "Forest Swords", a dokładnie album "Engravings". Był nią zachwycony. Uważał, że jest idealna na długie, zimowe wieczory. Był jednak zaskoczony, że dzień przed sylwestrem nikt nie rzuca i nie strzela petardami. Był zaskoczony, że jest tak cicho. Czy ludzie są już na to za starzy? A może wolą fajerwerki znajdujące się na monitorach ich komputerów? Zgrzyty i trzaski wydobywające się z kineskopów telewizorów? Ach, przecież nie ma już kineskopów. Teraz są tylko plazmy w HD z możliwością oglądania filmów w 3D, super, hiper, mega zjadacze, połykacze, przeżuwacze i wypluwacze. W telewizji jest tylko pogoda i wiadomości, a potem bloczki niekończących się reklam i seriale, które robią z mózgu papkę. I potem z takim mózgo-papkaczem trzeba się użerać w rzeczywistości i  z nim rozmawiać. Najczęściej o czynnikach twórczych mózgo-papkaczy.
-Bo ona zdradziła go z innym, ale z kim to się dowiem w kolejnym odcinku. -fascynujący serial.
Nakarmieni mózgo-papkacze są najgorsi. Głodni przynajmniej się nie odzywają. O nie, to nie jest wcale tak, że seriale są złe. Nie, nie uważał tak. Miał tylko pretensje do tasiemców. I problem z oglądaniem jakiegokolwiek serialu, bo zaczynał, zobaczył pół sezonu, może dwie jego polowy, a potem zostawiał serial na trzy dni i o nim zapominał. Dlatego wolał filmy. Wśród których oczywiście, znajdowały się papkające mózg filmy, ale na tyle niegroźnie, że nie było to aż tak przerażające. Przecież gdy spotkał się z jakąś serią amerykańskich filmów, tworzonych dla ludzi papkających się w tym, kończył przygodę z nią po obejrzeniu zaledwie jednej części. I wiedział by do niej nie wracać. To zaledwie 1,5 godziny. Spotkał się z opinią, że szkoda czasu na filmy, szczególnie takie. Ale z drugiej strony, czy nie poświęciłby go na marnowanie życia w jakiś inny sposób? Na pewno. Choćby na głupim przeglądaniu jakichś absurdalnych stron internetowych. A tak, zobaczył, przecedził przez swój mózg, subiektywnym okiem ocenił i mógł się przynajmniej wypowiedzieć na temat widzianego tytułu. Odradzić lub polecić...

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Święta123456siedem

(...)
Postanowił zacząć siódmy raz. Ponieważ siedem jest liczbą idealną, siedem jest liczbą boską. Choć tak na prawdę, to zaczął trzeci. Wmawia sobie, że to siódmy raz, by poczuć boskość. Czy to nie jest piękne, że człowiek może rzucić to co robił, to co pisał, to co uczynił i o tym zapomnieć? Podjął taką decyzję wraz ze świętami, które były już za pasem. Po tym, jak przeczytał bazgroły z minionych lat i zaczął wstydzić się.. nie, SZYDZIĆ z tego co opisywał i w jaki sposób. Przecież reanimowanie trupa nie przyniesie skutku. A na pewno nie po raz trzynasty, bo trzynaście to pechowa liczba. Choć tak naprawdę nigdy nie wierzył w pechowość trzynastki. Nie wierzył, bo nie był przesądny. Trup zaczął śmierdzieć i oddał się totalnemu rozkładowi. Lizany przez soczyste czerwie, zniknie w końcu. Niech spoczywa w mogile, otchłani, w odmętach, czeluściach...

***


(...) "Another Time, Another Place" z monitora nie jego telewizora i z kieliszkiem półwytrawnego bywa zbawienne. Szczególnie dla niego. Siedział tak i zatapiał się w czarno-białym filmie, rozmyślając o sytuacji z dnia, w którym obchodzi się Wigilię. Poszedł wtedy, podczas trwania Pasterki, do sklepu. Kierował nim głód nikotynowy, a nie racjonalny, zdrowy rozsądek. Miał nadzieję, że po drodze nie spotka żywej duszy, poza tymi, które stąpały niespokojnie z nogi na nogę i nudziły się w pobliżu kościoła. Stały, niemalże już po drugiej stronie ulicy i równocześnie udawały, że uczestniczą w nabożeństwie. Zabawne. Tak blisko, a tak daleko. Boga.
Gdy dotarł do miejsca, celu swej podróży, zobaczył pijanego mężczyznę pod sklepem. Opuścił swój ciepły dom, ciepłe gniazdko, po to, by móc zapalić, a natknął się na nietrzeźwego człowieka i świat. Świat brudny i nagi. Nędzny, niemiły, nieżyczliwy i porażający. A przede wszystkim prawdziwy i namacalny. Pijak siedział i ledwo mówił. To było o tyle przykre, że padał deszcz i o tyle przykre, że to dzień Wigilii. I o tyle przykre, że uświadomił podróżnikowi-palaczowi swym wyglądem oraz zachowaniem jaki jest świat. I uświadomił mu jeszcze, że Wigilię ów pijaczyna spędził sam. Zupełnie sam. Pijąc pod sklepem. Dziewczynki, które zaczepiał nietrzeźwy samotnik, bardzo młode, prawie jeszcze dzieci, wyśmiewały go i niemalże obrażały. A ja nie mogłem zrobić nic. Ponieważ nie można reanimować trupa... Kiedyś będzie szczęśliwy. W innym czasie, w innym miejscu.